Nie chcę widzieć, że przytyłam. Tydzień temu +1kg (w ciągu 2 dni!) sprawił, że zrobiłam sobie dzień głodówki (co pewnie jeszcze bardziej zachęciło organizm do magazynowania). Schudłam 0,5kg, lecz to pewnie wróciło - skoro znowu jem typowe dla zdrowego człowieka ilości jedzenia. Na zmianę jem, płaczę i staram się chodzić. Faktycznie schudłam te kilogramy w przeciągu 3 lat, a "odchudzałam się" również od kiedy pamiętam. Zauważyłam efekt wtedy, kiedy UWAGA - przestałam się odchudzać ;) Tak w moim życiu jest z wieloma rzeczami. Płakałam, mam cały czas łzy w oczach. Nie wiem co robić. Chce to z siebie wyrzucić, ale nie mam jak. Wiem, że jutro waga będzie wskazywać za dużo. Zawaliłam. Nie mogę się z tym pogodzić. W nocy będę ćwiczyć. Dwie godziny. Dokładnie. Dam radę. Ten tydzień, postaram się bez ataków. Najwyżej w ogóle przestanę jeść. 40 likes, 2 comments - Basia Brzyszkiewicz (@fit_fighterka_) on Instagram: "Diety na mnie nie działają! Jestem na diecie już od miesiąca i nic nie schudłam! Ba We wrześniu 2015 roku musiałam przestać trenować, gdyż anoreksja przejęła nade mną kontrolę. W lutym 2016 roku powinnam trafić do szpitala, lecz się nie poddałam. Wtedy anoreksja połączona była z już z bulimią. Z dnia na dzień zaczęłam jeść. Wówczas doszłam do wagi 36kg. Każdy mój dzień od połowy stycznia wyglądał Bardzo szybko schudłam bo prawie nic nie jadłam a potem jak zaczęłam jeść to automatycznie wszystko odkładałam, jojo w ekspresowym tempie. Czułam sie brzydka bo faktycznie byłam brzydka, paskudna cera, wory pod oczami, siano zamiast włosów. Paulina Paulewicz: Moje efekty ♡W dwa tygodnie-3cm w talii ♡regularnie zaczęłam jeść posiłki ♡nauczyłam się szybkich posiłków Pewnie nie raz zdarzyło Ci się usłyszeć, że śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia. Lekki posiłek przygotowany z odpowiednio dobranych produktów - tak powinniśmy rozpoczynać każdy kolejny dzień. Tłumaczenia w kontekście hasła "zaczęłam gdy byłam" z polskiego na angielski od Reverso Context: To coś, co zaczęłam gdy byłam w Londynie. Witajcie, można powiedzieć, że jestem tutaj nowa choć miałam już kilka blogów wcześniej. Postanowiłam wrócić bo nie daje sobie rady sama ze sobą. Zaczęłam studiować a za czym idzie przeprowadziłam się do innego miasta bez znajomych i bliskim. Nie mam tutaj nikogo z kim mogłabym porozmawiać. Z69BaC. "Dieta pudełkowa" to popularne określenie diety cateringowej, podczas której ktoś przywozi nam codziennie jedzenie do domu. W zestawie jest pięć posiłków na cały następny dzień: śniadanie, II śniadanie, obiad, podwieczorek, kolacja - wszystko popakowane w praktyczne szczelne pudełka i pojemniki. Do tego dołączone jest menu, żebyśmy wiedzieli, co jemy i ile jest w tym kalorii oraz substancji odżywczych. Dzięki pani Małgorzacie z firmy cateringowej EatFit24 miałam możliwość wypróbować na własnej skórze, co zawiera taka dieta i jaki przynosi efekt. Przez dwa tygodnie codziennie nocą pod moimi drzwiami pojawiała sie duża torba wypełniona świeżo przygotowanymi potrawami :) Zestawy przywożone są między północą a 5 rano. Tuż po przgotowaniu posiłków i zapakowaniu w pojemniki dostawca rozwozi torby z cateringiem po mieście, tak aby rano na wycieraczce czekał już świeży, ugotowany kilka godzin wcześniej zestaw. Z góry muszę uprzedzić, że catering z EatFit24 różni się od innych podobnych cateringów dietetycznych swoją "restauracyjnością". Ceny wszędzie są podobne, ale akurat tutaj potrawy są bardziej wyrafinowane i zróżnicowane niż w innych firmach. Można się w nich doszukać sporych wpływów kuchni śródziemnomorskiej. Dania podawane były w sposób typowy dla restauracji - z wielką dbałością o szczegóły, wygląd, drobne niuanse smakowe i na wysokim poziomie kulinarnym. Większośc potraw było "dosmaczanych" różnego rodzaju świeżymi ziołami, nawet najprostsze sałatki zyskiwały na szlachetności dzięki takim dodatkom jak ziarenka granatów, najrozmaitsze świeże owoce, przygotowywane od podstaw ze świeżych składników sosy, np. własnej roboty ucierane pesto. Ale wróćmy do początku. Najpierw czekała mnie rozmowa z dietetyczką - w ciągu półgodzinnego wywiadu opowiedziałam o swojej dotychczasowej "historii odchudzania", przebytych chorobach i przyjmowanych lekach, preferencjach żywieniowych, oczekiwaniach co do diety i codziennych nawykach. Zdeklarowałam także, jak często ćwiczę i w jaki sposób. Na podstawie rozmowy zaproponowano mi dietę 1500 kcal jako najkorzystniejszą dla mnie. Byłam bardzo podekscytowana przed pierwszą dostawą, chyba nie ma się co dziwić ;) Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać. Swoje pierwsze wrażenia opisałam TUTAJ. Przez te dwa tygodnie codziennie jadłam jakąś sałatkę, prawie codziennie był też jakiś deser - zazwyczaj na podwieczorek. Na śniadanie były różnego rodzaju dania na ciepło - placuszki, frittata, knedelki, omlet, kasza jaglana z dodatkami, zaledwie cztery razy pojawiły się kanapki z pieczywa pełnoziarnistego. Drugie śniadanie to prawie zawsze była jakaś sałatka, sporadycznie serki twarogowe z warzywami i ziarnami albo jarzyny z sosem. Na obiad zawsze była porcja różnego rodzaju warzyw (czasem surowych, czasem gotowanych) z kaszą / brązowym ryżem i porcją białka - kurczak, indyk, ryba (dorsz), kotlety wegetariańskie, np. z czerwonej soczewicy. Podwieczorki zazwyczaj były "deserowe" - odchudzone wersje ciasta marchewkowego, budyń czekoladowy, koktajle owocowe, bananowo-miodowy serniczek, itp. Kolacja znów stawiała na nogi porcją sycących warzyw, kaszy, pieczywa pełnoziarnistego. Tutaj działy się też takie cuda jak kaszotto, calzone, tortille, mini pizze, wrapy. Nie byłam głodna. Czasem nachodziła mnie ochota coś dogryźć i zazwyczaj zjadałam wtedy jabłko albo dwa. Codziennie z niecierpliwością czekałam, co będzie do jedzenia nastepnego dnia, bo jedzenie było pyszne, zaskakujące, pełne niespodzianek. Spróbowałam wielu rzeczy, których nigdy wcześniej nie jadłam (kaszotto, polenta, konfitura z czerwonej cebuli i - wstyd przyznać, że dopiero teraz - kasza jaglana ;) ). Nauczyłam się wreszcie, ILE jeść. Okazało się, że mniej niż połowa torebki kaszy to porcja zupełnie wystarczająca :) Pokochałam indyka. Muszę przyznać - cały drób w wykonaniu kucharzy z EatFit24 był BOSKI. Indyk w sosie musztardowo-miodowym będzie mi się śnił po nocach. Tylko raz jadłam coś tak dobrego - w "Słodkim Słonym" Magdy Gessler :) Te dwa tygodnie minęły zbyt szybko ;) I bardzo mnie rozpuściły ;) Nie musiałam chodzić po zakupy, wymyślać posiłków, gotować. Wszystko gotowe lądowało pod drzwiami. Nabrałam regularności w jedzeniu i NAUCZYŁAM SIĘ JEŚĆ ŚNIADANIA :D Co nie było trudne, kiedy codzień czekały na mnie same pyszności :) I schudłam. Naprawdę wreszcie schudłam. Po świętach byłam dość leniwa, nieruchawa, rozbestwiona świąteczno-sylwestrowym okresem podjadania. Przez te dwa tygodnie bezbolesnie wślizgnęłam się, niemal niezauważalnie, znowu w dobre, zdrowe tory. Zaczęłam znowu jeść mniej, skurczył mi się żołądek. W dwa tygodnie straciłam na wadze 3 kg i -4 cm w biodrach. Oczywiście także ćwiczyłam - codziennie godzina na rowerze stacjonarnym i rozciąganie. Z dnia na dzień miałam coraz więcej energii i ochoty na biegi, skoki, na życie :) Mój poziom energetyczny bardzo wzrósł. Zachęcona tym sukcesem i lepszym samopoczuciem po diecie postanowiłam, że nie mogę tego zaprzepaścić. Zostawiłam sobie kilka pudełek z diety, żeby dzięki nim trzymać się odpowiedniej wielkości porcji, aż będę to miała w małym paluszku. I postanowiłam - trudna rada, trzeba zacząć gotować ;) Bardzo dużo nauczyłam się przez te dwa tygodnie cateringu. Zachowałam wszystkie jadłospisy i zdjęcia posiłków. Codziennie przygotowuję sobie plan na kolejny dzień i gotuję. Minął tydzień, odkąd żywię się znów sama. Energia dalej rośnie, a w biodrach straciłam kolejny centymetr, czyli już -5 cm w ciagu 3 tygodni :) Jestem szalenie wdzięczna za szansę, którą mi podarowano. Dużo się zmieniło w moim podejściu do żywienia - zawsze wiedziałam, jak jest ważne, ale dopiero teraz naprawdę nauczyłam się, jak to zrobić, żeby codziennie jeśc w każdym posiłku owoce i warzywa, żeby dietetyczne jedzenie było smaczne, zaskakiwało, dawało wielką przyjemność. Poznałam różne sposoby przemycania warzyw, na które wcześniej sama nie wpadłam. Nauczyłam się jedzenia codziennie innej kaszy (gryczana, jęczmienna, pęczak, jaglana) i odważniejszego eksperymentowania z połączeniami różnych smaków :) Zaczęłam używać mniej soli. Układanie i wymyślanie posiłków kiedyś było dla mnie trudne i pracochłonne, teraz robię to z łatwością. Czy polecam catering dietetyczny? TAK, dzięki EatFit24 nie tylko odchudziłam moje ciało, ale też zmieniłam swój umysł. Czuję, jakby urosły mi skrzydła :) Czy to jedyna droga do schudnięcia? Oczywiście, że nie, ale wzięcie takiego cateringu tylko na dwa tygodnie potrafi zdziałać więcej niż przeczytanie stu artykułów o odżywianiu. Najłatwiej i najlepiej uczymy się widząc na własne oczy, co jemy, ile, kiedy, czego. To lekcja, która może odmienić nasze podejście do kuchni i gotowania. Komu polecam EatFit24? Każdemu, kto chce schudnąc, ale nie potrafi. Nie wie, jak układać dietę, ile i czego jeść. Jeśli Was stać, możecie w ten sposób zdjąć ze swojej głowy problem gotowania i układnia zdrowej pełnowartościowej diety na stałe. Będziecie zawsze jeść smacznie, zdrowo i chudnąć. Jeśli Was nie stać na taki catering długoterminowo, ale nie radzicie sobie z dietą - spróbujcie chociaż przez tydzień. Nauczycie się bardzo dużo i to zaprocentuje. Świetną opcją jest też dzień próbny - można z wyprzedzeniem wybrać z MENU dzień, który najbardziej nam się podoba i zamówić catering na jeden dzień w promocyjnej cenie ok. 30 zł :) PLUSY: - nie trzeba robić zakupów (i nie narażamy się na pokusy w sklepie ;) ) - nie trzeba gotować - całodniowe menu jest zbilansowane i opracowane przez dietetyka, żeby niczego nie zabrakło, a jednocześnie odchudzało - posiłki sa bardzo smaczne - uczymy się zdrowej diety, wielkości porcji i proporcji poszczególnych składników - poznajemy dietetyczne triki, pomysły na posiłki MINUSY: - cena (40-50 zł za jeden dzień w zależności od rodzaju wykupionego pakietu). Taka dieta jak moja (1500 kcal) kosztuje ok. 350 zł za tydzień ( cennik ). Ale to, czego się nauczyłam, nie da się przeliczyć na pieniądze. Dziś spędzam codziennie 2 godziny w kuchni szykując 5 posiłków na każdy nastepny dzień. Nie dopadają mnie już pokusy i nie sięgam z głodu po niechcianego batonika. Ubrania robią się coraz lużniejsze, a ja pokonuję codziennie coraz dłuższe dystanse :) Fot. To wszystko prawda, sprawdziłam na sobie i polecam :) Wszystkie zdjęcia w poście sa zdjęciami posiłków z cateringu dietetycznego EatFit24 . Zdjęcia są wykonane przeze mnie :) Więcej zdjęć potraw i menu z tych 2 tygodni znajdziecie w moim albumie na fb :) W lutym napisałam Wam o tym, że postanowiłam sprawdzić, czy ocet jabłkowy pomaga w odchudzaniu. Dzisiaj chciałabym podsumować trwający 4 tygodnie eksperyment i odpowiedzieć na pytanie, czy ocet jabłkowy pomógł mi poprzednim wpisie dotyczącym octu jabłkowego pisałam o tym, że ma on wiele właściwości korzystnie wpływających na stan naszego zdrowia. Pomaga w obniżeniu poziomu cukru po posiłku, oczyszczaniu organizmu z toksyn, przyswajaniu wapnia i obniżaniu cholesterolu. Jest polecany w łagodzeniu infekcji gardła i uszu oraz dolegliwości ze strony układu pokarmowego, takich jak zgaga i nudności. Oczywiście jego stosowanie zawsze warto skonsultować z lekarzem i uważnie obserwować, czy jego picie nie powoduje dolegliwości żołądkowych, silnych bólów głowy, gorszego samopoczucia ocet jabłkowy pomaga schudnąć?Ja po ocet jabłkowy postanowiłam sięgnąć głównie z powodu jego odchudzających właściwości. Już kilka lat temu czytałam o tym, że picie octu jabłkowego z wodą przed posiłkami zmniejsza uczucie sytości, podkręca metabolizm i pobudza procesy trawienne. Jest to możliwe dzięki właściwościom kwasu octowego oraz dużej ilości pektyn, witaminy E i potasu, które są naturalnymi składnikami octu jabłkowego. Pomagają one w obniżaniu i regulowaniu poziom cukru we krwi, stymulują metabolizm i przemianę materii, zmniejszają łaknienie, regulują retencję wody w organizmie, stymulują soki trawienne i zapobiegają zaparciom. Wszystkie te procesy zachodzą łagodnie, dlatego picie octu uważa się za naturalne wsparcie procesu że przez długi czas podchodziłam do tych informacji dość sceptycznie, podobnie, jak do działania tabletek odchudzających i innych cudów mających sprawić, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki schudnę 10 kilogramów. Jednak im więcej o tym czytałam, tym bardziej chciałam spróbować, bo właściwie dlaczego nie? W końcu ocet jabłkowy jest produktem całkowicie naturalnym, bezpiecznym dla zdrowia. Postanowiłam spróbować, ale od razu założyłam, że nie będę robić tego na siłę. Domyślałam się, że smak może mnie zniechęcać, obawiałam też skutków ubocznych. Dlatego zaczynając picie wody z octem jabłkowym byłam przygotowana na to, że mogę ten eksperyment w każdej chwili kuracja wodą z octem jabłkowymDoskonale wiem, że przy moich problemach z utrzymaniem prawidłowej wagi i zrzucaniem zbędnych kilogramów, picie octu jabłkowego to za mało, żebym schudła. Dlatego już 10 dni wcześniej wprowadziłam sporo zmian w diecie (uregulowałam porę spożywania posiłków, zaczęłam pić więcej wody, odstawiłam jedzenie słodyczy, zaczęłam regularnie ćwiczyć, zmniejszyłam porcje jedzenia, przestałam podjadać między posiłkami) i dopiero wtedy, gdy to wszystko udało mi się opanować, zaczęłam pić wodę z zmiany, jakie zauważyłam to zdecydowanie większe pragnienie, łatwiejsze i regularniejsze wypróżnianie, więcej energii i naprawdę świetne samopoczucie. Chociaż chwilę po wypiciu octu nadal było mi słabo na samo wspomnienie tego smaku, dalej było już naprawdę dobrze. Razem ze mną wodę z octem jabłkowym pił też mój mąż, co było dobrą motywacją, żeby nie przestawiać. Tym bardziej, że po pierwszym tygodniu picia octu Rafał schudł 1 kilogram, po kolejnych dwóch ważył już 2 kilogramy mniej. A ja?Ile schudłam pijąc ocet jabłkowy i jak się czułam?I tu kończy się optymistyczna część tego wpisu 😉 Tak, jak napisałam – poza piciem octu wprowadziłam też dużo zmian w sposobie odżywiania i zaczęłam regularnie ćwiczyć. Rafał natomiast jadł tak, jak wcześniej i nie ćwiczył. On schudł 2 kilogramy w 4 tygodnie, a ja niecałe 1,5 kg. I niestety mam powody przypuszczać, że to raczej wysiłek na siłowni i dieta przyniosły te efekty, a nie picie octu. Tym bardziej, że w czwartym tygodniu picia octu jabłkowego zaczęłam fatalnie się czuć. Miałam zawroty głowy, mdłości, uciążliwe odbijanie się po posiłku. Byłam osłabiona, czułam się jakby zeszło ze mnie powietrze. Po kawie moje samopoczucie jeszcze bardziej się pogarszało i czułam się dokładnie tak, jak w pierwszym trymestrze drugiej ciąży. Ciążę jednak wykluczałam i dlatego szukałam przyczyny tak złego samopoczucia gdzie indziej. I wyszło na to, że niestety winowajcą jest ocet. Zrezygnowałam z jego picia i z dnia na dzień zaczęłam czuć się coraz lepiej, a już po 3 dniach mogłam wypić kawę bez obaw, że znowu mnie octu jabłkowego nie wyszło mi więc na zdrowie i niestety nie pomogło też schudnąć. Być może jestem jakimś opornym typem (a patrząc na dalszy etap mojego odchudzania można dojść do wniosku, że rzeczywiście jest coś na rzeczy, ale o tym innym razem), bo nie tylko Rafałowi, ale i wielu moim czytelniczkom oraz znajomym ocet pomógł zrzucić kilka kilogramów, ale jednak nie mogę na swoim przykładzie potwierdzić, że jest to on skutecznym wsparciem w odchudzaniu. Dlatego pozostaje mi cieszyć się jedynie z jego kosmetycznych właściwości, o których pisałam czy Wy albo ktoś z Waszego otoczenia schudł pijąc ocet jabłkowy? A może piliście wodę z octem w innym celu? fit metamorfoza przemiana5 27703Jestem Patrycja, mam 23 lata i 2 lata temu podjęłam najważniejszą decyzję w moim zacznę od tego jaka byłam kiedyś. Od najmłodszych lat toczyłam walkę z otyłością, tłumaczyli mi to jako przypadłość „grubych kości”. Całe dzieciństwo, nastoletnie lata jak i czasy szkoły średniej byłam dla większości ludzi pośmiewiskiem – gruba, szara mycha, bez swojego zdania, bojąca się opinii innych ludzi. Trafiałam na osoby, które traktując mnie jak „przyjaciółkę” wyzyskiwali ze mnie co się tylko dało. Ale jak czegoś nie miałam, to „przyjaźń” się zero szacunku do swojej osoby – bo po co skoro inni Cię nie szanują, zamknięcie się w swoim świecie – czarno-białe barwy to podstawa chociaż za dzieciaka było najgorzej ale liczyłam na to, że "wyrosnę z tego" , jednak to nie takie proste. Mimo że byłam aktywna fizycznie, grałam w siatkówkę w drużynie szkolnej, to jadłam co popadnie. Postrzegałam się jako cichą, szarą myszkę bo wszyscy tak uważali to i ja też – niby mózg miałam nie od parady ale strach przed zdaniem innych ludzi robił swoje. Pierwsze kroki mojego odchudzania kończącego się zazwyczaj po miesiącu z braku efektów stawiałam już w próby schudnięcia – niby dieta taka o na oko tylko żeby było zdrowo trochę ćwiczeń też nie przynosiły zamierzonych efektów, bo jadłam dużo ale no przecież przez 2 tygodnie później przez miesiąc laba, później znowu 2 tygodnie odchudzania i tak przez całą szkołę średnią. Z dnia na dzień byłam bardziej przekonana o tym że już zawsze będę wyglądać jak pulpet i już się z tym pogodziłam. Szkoła średnia minęła iiii… przyszły wakacje, poważniejsza praca, więc chciałam spróbować kolejny raz. Dostałam dietę 800-1000 kcal. Spadłam niby z wagi 10 kg, ale w momencie gdy przestałam, bo byłam głodna, źle się czułam, ponieważ 800-1000 kcal dziennie to naprawdę jest za mało, przytyłam w ciągu miesiąca dwa razy tyle i znowu wszystko odpuściłam. Miałam do siebie pretensje, że znowu nie tego że nigdy dużo nie jadłam. 2-3 posiłki dziennie to było maximum, które byłam w stanie zjeść to i tak rosłam w szerz. Pogodziłam się z takim wyglądem i przez dobry rok nic nie robiłam w tym kierunku. Znowu przyszedł nowy rok, a ja ważyłam 112 kg ! Postanowiłam znowu coś z tym zrobić, pogłębiająca się depresja, coraz większy rozmiar ciuchów, problem z wchodzeniem na 4 piętro po schodach - masakra. Wszystko zaczęło się w 2016. Niby olałam to odchudzanie a jednak patrzyłam się z zazdrością na zdjęcia trenerek, dziewczyn po metamorfozie. Sama chciałam tak wyglądać, ale każda próba kończyła się tak samo. Śledziłam profile kilku trenerek fitness i czekałam na takiego dużego kopniaka. W czerwcu kupiłam nawet karnet na siłownię. Zaczynałam od zajęć na trampolinach – polecam, są mega ;), miałam tylko jedną konsultację z trenerem personalnym i na tym się skończyło bo wstydziłam się ćwiczyć na maszynach z hantlami i sztangach. Miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą, śmieją się ze mnie, więc nawet nie próbowałam. Postawiłam na trampoliny i rowery albo czasem bieżnie. Zaczęły się wakacje i znowu odpuściłam, nie zdrowe jedzenie, lody, czekolada, która darzę miłością nieodwzajemnioną ;D więc wszystko co schudłam znowu wróciło razy .W połowie sierpnia zrobiłam krok w przód, napisałam do trenerki online z pytaniem o szczegóły współpracy. Miałam faceta, którego kochałam ponad wszystko - bo akceptował tą cicha, nudną, grubą mychę. Podjęłam decyzję, że zrobię to dla niego nie dla siebie - bo w tamtym momencie liczył się tylko 30 sierpnia 2016 roku - przełomowy dzień w moim życiu - podjęłam współpracę z trenerką online. Dostałam plan treningowy, dietę rozpisaną pod moją kalorykę - na początku było to 1900 kcal. Pamiętam do tej pory jak ciężko było mi zjadać te 4 posiłki . Śniadanie i kolacja dla mnie to była zupełna nowość - bo nigdy ich nie jadłam. Najgorszy był pierwszy trening. Ooo Boże jak ja wariowałam, obserwowałam ludzi czy się patrzą, czy ktoś przypadkiem się nie śmieje. Ale dotarłam do końca i byłam DUMNA, z siebie. A zakwasy na drugi dzień były nie do opisania. W ciągu pierwszych 2 miesięcy spadłam z wagi prawie 10 kg. I tu stała się wielka krzywda, mimo efektów i motywacji - oberwało moje serce. Zostałam sama - facet dla którego chciałam się zmienić zostawia mnie bez słowa wyjaśnienia. Depresja, przestałam jeść, ciągle tylko płacz, łzy i nic więcej, chodziłam na siłownie bo musiałam, ale to było jedyne miejsce gdzie nie myślałam. Były momenty, gdzie robiąc nogi na maszynie do przywodzicieli płakałam. I wtedy siłownie odwiedzałam codziennie, zaczęła mnie leczyć, lepiej niż jakiekolwiek leki. Zaczęłam jeść, nie miałam czasu myśleć, bo brakowało mi godzin w dobie. Ubytek wagi i treningi tak mnie motywowały że chciałam więcej i więcej. Już nawet nie zwracałam uwagi na ludzi na siłowni. Treningi zaczynały stawać się codziennością, bez której nie wyobrażałam sobie dnia. Trzymanie diety weszło mi już w krew i nie miałam najmniejszego problemu z tym by utrzymywać plan w 100 %. Kolejne dwa miesiące od listopada do stycznia waga spadła o kolejne 10 kg. W nowy rok weszłam z nową energia i wielką chęcią działania dalej. Przestałam też tęsknić - już nie robiłam tego dla tego faceta tylko dla siebie. Ja zaczęłam być najważniejsza. Ja, moje zdrowie i osiągnięcie celu!Moja sylwetka zmieniła się nie do poznania (z rozmiaru 48-50 do rozmiaru 38 - 40). Zmieniła się również moja psychika. Zaczęłam zauważać rzeczy oraz stosunek innych do mnie, które kiedyś nie robiły mi różnicy. Stałam się pewniejsza siebie i tego co robię. Zaczęłam czerpać wiedzę na temat zdrowego odżywiania i treningów. Kolejne miesiące to kolejny ubytek 10 kg. Było to już wolniejsze, ale motywacja mi nie spadała, bo wspierało mnie wiele osób. Treningi 4 razy w tygodniu, sztanga którą pokochałam i przede wszystkim świadome i zdrowe odżywianie. Były momenty że pochłonęłam tabliczkę czekolady czy zjadłam jakiegoś fast fooda - umiar tu jest najważniejszy. Ale kolejnego dnia wstawałam z dobrym humorem nie obwiniając się o nic. Zaczęłam z kaloryką 1900 kcal, 3 treningi w tygodniu plus ogólna aktywność w ciągu dnia. Na początku moja suplementacja kończyła się na izolacie białka po treningu lub jak posiłek. Później stopniowo zaczęłam z trenerką wprowadzać inną suplementację, był to kompleks witamin, witamina C, witamina D3+K2, kompleks witamin z grupy B, L-Karnityna, łagodny spalacz tłuszczu - Shaper i kolagen. Produkty, które mogą Cię zainteresować: Sport Definition That's the Whey ISOLATE - 600-640g119,99 PLN Zobacz Produkt 6PAK Nutrition LIFE PAK - 180g39,99 PLN Zobacz Produkt Sport Definition Shape Definition [That's for Her] - 120 PLN Zobacz Produkt Dalej walczę o wymarzoną sylwetkę, bo mimo że już tyle schudłam dalej mam nadmiar kilogramów. Przy wzroście 174 cm ważę 80 kg. Dla mnie to już jest mega sukces, bo nigdy nie pomyślałabym że mogę tak wyglądać, tak się czuć i przede wszystkim inaczej podchodzić do życia. Ja w to nie wierzyłam, nikt w to nie wierzył, bo podejmowałam tyle prób i każda kończyła się porażka. A teraz jestem tu - minął rok odkąd schudłam, zdarzały mi się upadki ale zaraz szybko wracałam na dobre tory. Osiągnęłam swój cel - chciałam schudnąć - ale nie tylko to dostałam w zamian - otrzymałam nową Patrycję i z tego jestem dumna. Kolejne miesiące redukcji będą dla mnie tylko przyjemnością, bo wiem że jestem w dobrym miejscu i przede wszystkim robię to co kocham ! Teraz wiem, że jeśli ma się dobry plan i spełnia się go na 100% to wszystko da się osiągnąć. Postanowiłam spełniać swoje marzenia, bo czekanie aż one się spełnią nie ma sensu, bo nigdy to nie nastanie. A najważniejsze - jeśli chcecie coś zmienić, róbcie to przede wszystkim dla siebie - nie dla innej osoby, nigdy nie wiadomo kiedy zniknie z naszego życia.@gym_and_fitSprawdź już teraz idealne suplementy diety, przygotowane dla Twoich potrzeb